Podczas
tegorocznego zjazdu blogosfery winiarskiej postanowiłam, że się poprawię w
kwestii pisania o winie. Ostatnio się trochę opuściłam, co miało
odzwierciedlenie w power rankingu Winicjatywy. Obiecuję, że będę od teraz pisać
więcej. Przejrzałam stare wpisy, gdzie łączyłam wino z jedzeniem. Nadałam mu wspólną
klamrę i niniejszym startuję z nową kategorią na blogu „Wino + jedzenie”. (Możecie bardzo szybko do niej przejść za pomocą linka w bocznym pasku po prawej stronie). Będę
się starała co najmniej dwa razy w miesiącu prezentować pomysły na fajne
połączenia.
Dziś mam dla was przepis na łososia grillowanego w liściach
bananowca, które połączyłam z niemieckim rieslingiem.
Danie to, to
romans kuchni marokańskiej z azjatycką. Rybę zamarynowałam w mieszance przypraw
chermoula, a później zawinęłam ją w liście bananowca i upiekłam na grillu. Składniki
tej marynaty różnią się w zależności od regionu, a pewnie nawet i danego
gospodarstwa. Dzisiejsza jej wersja inspirowana była przepisem Yotama
Ottollenghi'ego z programu „Uczty znad Morza Śródziemnego”. Będąc w Maroku nie
spotkałam się, aby mieszkańcy wykorzystywali liście do gotowania (Lidia popraw
mnie jeśli się mylę), choć sporo tam plantacji bananowców. A szkoda, bo z
eksperymentu wyszła całkiem dobrana para. Jeśli nie lubicie łososia możecie
zastąpić ją inną ulubioną rybą – dorsz czy sandacz sprawdzą się tu równie
dobrze.
Do dania, z
uwagi na pikantne przyprawy, podałam półwytrawnego niemieckiego rieslinga z
winnicy Weingut Braun. (Pfalz
"Individuell Riesling Feinherb" 2014, Weingut Braun, 54,46 zł,
13win.pl). Kupiłam je po degustacji w winiarni 13 win.pl. Spotkanie
prowadzili Robert z bloga Nasz Świat Win
oraz Sebastian z bloga Zdegustowany w
formule pojedynku na dwóch niemieckich producentów.
Delikatna
słodycz wina idealnie zniwelowała ostrość chili i podkreśliła smak dania. Wino
ma złotą barwę (tak jak litery na etykiecie). Pachnie słodkimi owocami, smakuje
na początku lekko miodem, aby na finiszu pokazać swój mocniejszy, bardziej
wytrawny charakter. Na języku doznamy lekkich bąbelków. To lubię w białym
winie.
(Jeśli czytasz ten wpis na innej stronie niż
moja – uszanuj moją pracę i zamknij ramkę lub przejdź bezpośrednio na bloga.
Bardzo dziękuję!)
Łosoś marynowany w marokańskiej chermouli grillowany w liściach bananowca
Potrzebne
składniki:
(na 6
paczuszek)
ok. 700 g
łososia (filet)
sól do smaku
200 g liści
bananowca*
chermoula
3 ząbki posiekanego czosnku
1 cała
kiszona cytryna, tylko pokrojona skórka
3 łyżeczki
mielonego kuminu
2 łyżeczki
mielonej słodkiej papryki
2 łyżeczki
soku z cytryny
½ łyżeczki
płatków chilli
¼ szklanki
oliwy z oliwek
Przygotowanie:
- Łososia myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Wycinamy to co nam się nie podoba. Wyjmujemy ości jeśli wystają. Dzielimy na 6 porcji.
- W blenderze miksujemy wszystkie składniki na chermoulę.
- W misce smarujemy kawałki łososia przygotowaną marynatą. Odstawiamy do lodówki na co najmniej godzinę (albo na całą noc).
- Liście bananowca moczymy na chwilę w wodzie. Bierzemy dwa podobnej wielkości płaty i układamy na blacie wierzchem liścia do dołu. Bierzemy kawałek łososia, solimy go z obu stron i układamy skórą do dołu. na wewnętrznej stronie. Zawijamy jak prezent i zabezpieczamy wykałaczką. Postępujemy tak samo z każdą paczuszką.
- Pieczemy na rozgrzanym grillu (lub patelni grillowej) ok. 15-20 minut, zaczynając do strony skóry. Pierwsza warstwa liści z obu stron powinna być mocno przypalona.
Do tak
przygotowanej ryby pasować będzie lekka sałatka z kaszą kus kus z pieczonymi pomidorkami cherry i ziołami również w marokańskim stylu.
Do ryby
możecie dobrać również inne białe wino, pamiętając, aby nie było zbyt kwaśne i
wytrawne.
*Liście bananowca kupiłam świeże w Auchan i
zamroziłam. Widziałam też mrożone w Kuchniach Świata. Być może są również w
Warszawie pod Halą Mirowską czy na Marywilskiej.