Trzeci zjazd
winnej blogosfery organizowany przez Winicjatywę
już za nami. Cieszę się, że po raz kolejny mogłam w nim uczestniczyć. Dla osoby
takiej jak ja, czyli stojącej pomiędzy dwoma światami – kulinarnym i winnym – z
naciskiem na to pierwsze i aspirującej do tego drugiego – takie spotkanie to
cenna lekcja i źródło wielu inspiracji.
Kilka słów o prelekcjach
W porównaniu
do lat poprzednich przedpołudniowe prelekcje były o wiele ciekawsze. Magda
Tomaszewska – Bolałek (autorka bloga Kuchniokracja i kilku książek o tematyce
kulinarnej) mówiła o tym czego blogerzy winiarscy mogą się nauczyć od
kulinarnych. To co najważniejsze płynie z prezentacji – w blogowaniu (niezależnie
na jaki temat piszemy) niezwykle ważna jest strategia. Zwłaszcza gdy chcemy się
rozwijać i przyciągać coraz większą liczbę czytelników – i co za tym idzie w
przypadku blogów winnych – większą liczbę osób, które tym winem się zainteresują.
Bo na tym nam zależy.
Punktem
programu, który wywołał najwięcej emocji, była dyskusja pomiędzy importerami, a
blogerami [Po co nam (importerom) blogi o winie?]. Jedni importerzy
(Winkolekcja) uważają wręcz, że blogerzy nie są im do niczego potrzebni (wpisy nie
przekładają się na sprzedaż, to po co mamy z nimi współpracować?) a inni
(Wineonline, Lidl) z kolej współpracują z blogerami chętnie i często, bo to
dobra platforma do szerzenia kultury wina, w ogóle. Wypowiedzi importerów
spowodowały zażartą dyskusję, która bez rozstrzygnięcia została przerwana z
braku czasu. Każda firma niezależnie w jakiej brany funkcjonuje, obiera taką
strategię komunikacji jaką chce i moim zdaniem nie powinniśmy tego oceniać i
uszanować ich decyzję. Z drugiej strony, to wielka szkoda dla nas blogerów, bo
często sami kupujemy butelki, potem je opisujemy, i siłą rzeczy piszemy o importerze
(bo jak tu napisać o danej butelce bez podania gdzie można ją kupić?). Otrzymana
butelka czy zaproszenie na degustację to dla nas forma podziękowania za pracę szerzenia
kultury picia wina.
Kilka słów o degustacjach
Zlot to nie
tylko dyskusje, ale także świetne degustacje. Po raz drugi odbyła się
degustacja w ciemno, w której musieliśmy się wykazać naszymi umiejętnościami.
Zgadzam się z Maćkiem Gontarzem z bloga Viniculture.pl,
taka degustacja powinna mieć swój temat przewodni lub określony zakres
terytorialny znany degustującym przed przystąpieniem do sprawdzianu. Nie poszło mi za dobrze, ale była to fajna zabawa. Nie śmiem ściągać się z lepszymi od siebie w tej
dziedzinie.
Następnie
odbyła się prezentacja nowej oferty win Lidla. Po raz kolejny były to wina
tylko i wyłącznie z Francji. Moim zdaniem, jest to wielka szkoda, że ciągle
skupia się przede wszystkim na jednym kraju. Sama degustacja to była niezwykle
wielka gratka, aby spróbować wszystkie etykiety. Ja nie dałam rady.
Miałam to
szczęście, że udało mi się dostać na degustację Barolo prowadzoną przez Wojtka
Bońkowskiego. To był niezwykły zastrzyk wiedzy i wspaniałe wina. To była
niesamowita przyjemność słuchać Wojtka jak opowiada o trunkach z włoskiego
Piemontu. Bardzo dziękuję.
Kilka słów o jedzeniu
Jako
blogerka bardziej kulinarna czuję się w obowiązku podzielić swoją refleksją w
tej kwestii. Jedzenie podczas takiego dnia jakim jest zlot, jest niezwykle
ważne, aby zachować siłę do końca. O ile drugie śniadanie i lunch przygotowane
przez zespół Pawła Oszczyka z La Rotisserie były przepyszne i konkretne, to
wieczorna kolacja w Enotece Polskiej była nieporozumieniem. Nie chodzi tu o
smak, ale o to co zostało podane, a w zasadzie o to co nie zostało podane. Na pewno
wielu się ze mną zgodzi, że po tak wyczerpującym dniu, marzymy o zjedzeniu
czegoś ciepłego i konkretnego, a nie tylko kilku kawałków sera, wędliny i
grzanki z pomidorami. Wystarczyłoby podać do tego zestawu jakiś makaron z sosem
np. z gorgonzoli, bylibyśmy o wiele bardziej zadowoleni. Nie powinno być tak,
że do restauracji, która zgodziła się nas ugościć, musimy sobie sami zamawiać
jedzenie gdzie indziej.
I tu podczas
wieczornego spotkania wysuwa się jeszcze jedna kwestia – bezpieczeństwa. Po
pierwsze spotkanie odbyło się na dworze, gdzie osoby postronne mogą przejść i
zabrać sprzęt lub rzeczy osobiste pod nieuwagę właściciela, a po drugie stoliki
były ustawione na podeście w taki sposób, że osoby siedzące po zewnętrznej
stronie bardzo łatwo mogły się przewrócić do tyłu i zrobić sobie krzywdę.
Jedyną
zaletą tego miejsca była lokalizacja, niemalże dwa kroki od hotelu, w którym
odbył się zlot.
Kilka słów na koniec
Chciałabym
gorąco podziękować całej ekipie Winicjatywy z
Wojtkiem Bońkowskim na czele za organizację zlotu. To był niesamowicie
inspirujący dzień. Wróciłam z głową pełną pomysłów, które wkrótce, mam
nadzieję, zrealizuję. Cieszę się, że poznałam wiele nowych osób i dowiedziałam
się o nowych (dla mnie) blogach, które będę z pewnością czytać. Duże podziękowania
za fajne rozmowy w szczególności dla Marty i Roberta z bloga Nasz Świat Win, Agaty i Wojtka z bloga Winniczek oraz Piotrka z bloga Z winem do kina.
Siłą
blogosfery winiarskiej są ludzie, tego nie da się ukryć, a także niezwykła chęć
integracji i wspólnego działania. To wspaniałe, że wszyscy się znamy i lubimy i
w zasadzie nie ma między nami rywalizacji. Być może się mylę, poprawcie mnie
jeśli jest inaczej. Cieszę się, że mogę być częścią tej rodziny.
fot. Olaf Kuziemka, PoWINOwaci |
Więcej zdjęć znajdziecie na stronie Noża i Widelca na Facebooku
O zlocie
napisali również: