Gdy w połowie lipca niespodziewanie znalazłam w skrzynce
wiadomość od Szymona Gatlika z zaproszeniem na blogerską kulinarno-winiarską
wyprawę Małopolskim Szlakiem
Winnym, wiedziałam, że nie wypada wręcz odmówić. Był to niezwykle
intensywny weekend pełen wrażeń, zaskoczeń i przekraczania własnych stref
komfortu. W podróży towarzyszyli mi Ania z Życie od kuchni Gosia z Winnego Świata, Ulla z Kuchni na wzgórzu oraz Michał z Niewinnych Podróży.
Winnica Srebrna Góra
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy
od czwartkowej kolacji na Srebrnej
Górze. To jedna z najbardziej znanych i największych winnic w Polsce
położona jeszcze w obrębie Krakowa. O winnicy pisałam już na blogu przy okazji
ubiegłorocznej premiery
Polki. Jest coś magicznego w tym miejscu -
nie wiem czy to malownicze położenie, czy gościnność gospodarzy, czy to ,że
była to moja pierwsza polska winnica, którą odwiedziłam w życiu sprawia, że
chętnie tu wracam.
Kolację podano nam w świeżo
oddanym budynku z piwnicą na wino oraz salą degustacyjną. Trzydaniową kolację
przygotowała Paulina Gulajska, kiedyś szefowa bistro Targu Pietruszkowego, dziś dowodząca
kuchnią restauracji Impresja w
krakowskim Holiday Inn. W menu przygotowanym z produktów pochodzących
właśnie z Targu Pietruszkowego znalazły się pstrąg z wywarem malinowym i
pomidorami, ozorek wołowy z pieczoną papryką i fasolnikiem, a na deser morele z
werbeną, twarogiem i jeżynami. Do dań podano srebrnogórzańskie wina. O samej
kolacji i winach napiszę w kolejnym poście.
Ojcowski Park Narodowy
W doborowym towarzystwie
czas mija szybko. Nadszedł czas, aby się pożegnać ze Srebrną Górą. Następny
dzień rozpoczęliśmy od wizyty na Zamku w Pieskowej Skale, który jest
oddziałem krakowskiego Wawelu. Znajduje się w sercu Ojcowskiego
Parku Narodowego, który po względem obszaru jest najmniejszy w całej
Polsce. Urokliwy zamek niegdyś miał strzec wiodącej doliną Prądnika drogi
łączącej Kraków ze Śląskiem. Dziś jest chętnie odwiedzany przez turystów i
rowerzystów. Choć w samym zamku nie ma za wiele do zwiedzania to warto się tu
zatrzymać choć na chwilę, aby zobaczyć krużganki i dolny ogród. Jest też kawiarnia z tarasem z widokiem na zamek. Jedynym
mankamentem są osy, więc jeśli jesteście uczuleni to lepiej usiąść w środku, a
nie na tarasie. Z
ciekawostek zamek niejednokrotnie pojawiał się w filmach i serialach, m in. w
Janosiku czy Stawce Większej niż życie.
Wina Jurajskie i Pstrąg Ojcowski
Dalej ruszyliśmy w drogę na spotkanie z przedstawicielami Stowarzyszenia Winiarzy Jury
Krakowskiej, które reprezentowali właściciele winnic – Amonit, Słońce i Wiatr oraz Kresy. W pięknych okolicznościach przyrody
i tuż obok hodowli Pstrąga Ojcowskiego
próbowaliśmy ich win. Po kilkunastu etykietach przyszedł czas na spróbowanie
tutejszego rarytasu – jeszcze ciepłego wędzonego pstrąga tęczowego. O winach
oraz samym pstrągu napiszę w kolejnych postach. Będzie też przepis z pstrągiem
i dobranym do dania winem z winnicy Słońce i Wiatr.
Winnica Wieliczka
Następnie udaliśmy się do winnicy Wieliczka, której
właścicielką jest Agnieszka Wyrobek-Rousseau. To pierwsza winnica i winiarnia z
certyfikatem ekologicznym w Małopolsce. Wszystkie uprawiane tu odmiany
winorośli są z gatunku Vitis vinifera. Są one dość wrażliwe na mróz i choroby,
co sprawia, że są one dużo trudniejsze w uprawie niż odmiany hybrydowe. Ale za
to dają, nieraz o wiele lepsze wina. Na szczycie wzgórza w zaaranżowanym
namiocie mieliśmy okazję spróbować kilku win z rocznika 2018, które jeszcze nie
wszystkie trafiły do butelek. Na uwagę szczególnie zasługuje Riesling, Rose
oraz Jantar. Te ostatnie jest winem pomarańczowym, które powstało ze wszystkich
pozostałych na krzakach gron. O winnicy i winach napiszę później w osobnym
poście.
Gęś w Dymie
Na kolację udaliśmy się do Laskowej, gdzie chef Marcin
Pławecki wraz z żoną Kasią prowadzi małą restaurację Gęś w dymie w myśl filozofii
farm-to-table. Menu zmienia się niemal codziennie, a na talerzach lądują lokalne
rarytasy jak raki czy ślimaki. Kilkudaniowe menu przygotowane specjalnie dla
nas parowaliśmy z winami z winnicy Wieliczka. To był dla mnie niezapomniany
wieczór. Między innymi dlatego, że po raz pierwszy spróbowałam ślimaków. Bardzo
się ich obawiałam, choć jak się okazało niepotrzebnie. Były pyszne. O kolacji
napiszę wkrótce w kolejnym poście.
Chatka Włóczykija i Schronisko Dobrych Myśli
Na nocleg udaliśmy się do Jamnej, gdzie w środku lasu (tam
gdzie diabeł mówi dobranoc) z widokiem na Tatry (przy dobrej widoczności), stoi
kilka chatek m.in. Chatka Włóczykija i
Schronisko Dobrych Myśli. Choć nazwa wskazywałaby na skromne warunki to
zapewniam, że nie przypominają one typowego schroniska. Łazienki są w pełni
wyposażone i czyste. Śniadania obfite i smaczne, pełne lokalnych produktów.
Koniecznie spróbujcie wędlin i twarożku. Miejsce na dwie noce stały się naszą
ostoją.
Winnica Chodorowa
Następnego dnia po śniadaniu w schronisku udaliśmy się do winnicy Chodorowa w Krużlowej Wyżnej. To
bodaj najbardziej ambitny, najlepiej przemyślany i najbardziej profesjonalnie
zrealizowany projekt winiarski, jaki w ostatnich latach powstał w Małopolsce.
Winnica zrodziła się jako wspólna inicjatywa dwóch zaprzyjaźnionych rodzin.
Budynek winiarni wygląda imponująco, tak jak i sprzęt do produkcji wina. Miejsce
słynie z win musujących, niestety nie udało się nam ich spróbować. Więcej o
winnicy i winach napiszę w osobnym poście. Będzie też przepis do jednego z win.
Dworek Ignacego Paderewskiego w Kąśnej Dolnej
Kolejnym przystankiem podczas naszej wyprawy był dawny Dworek Ignacego Paderewskiego, nie
tylko polskiego pianisty, kompozytora, działacza niepodległościowego, męża
stanu i polityka, ale także rolnika i winiarza. Co prawda winną posiadłość
prowadził w Kalifornii w Paso Robles, ale są dokumenty, że sprowadzoną winorośl
próbował zaszczepić na małopolskiej ziemi. Do produkcji wina jednak nie doszło.
Niektórzy lokalni rolnicy podobno chwalą się, że mają jeszcze winorośle
sprowadzone przez Paderewskiego. Co ciekawe kalifornijska posiadłość nadal
działa i nosi nazwę The Paderevski Vineyard. Muzycznie Paderewski zasłynął
skomponowaniem opery Manru, która jako jedyne dzieło polskiego autora zostało
wystawione w nowojorskiej Metropolitan Opera w 1902 roku. I właśnie nazwa tej
opery zainspirowała jednego z podgórzańskich winiarzy do nazwania swojej
winnicy.
W Dworku spotkaliśmy się z przedstawicielami Małopolskiego Stowarzyszenia Winiarzy
– które reprezentowali właściciele winnic Manru,
Dąbrówka oraz Piwnice Antoniego. To małe winnice,
produkujące bardzo ograniczone ilości butelek. Ich wina można w zasadzie kupić
prawie tylko w winnicy. Ich właściciele to pasjonaci i żeby się utrzymać pracują
na co dzień gdzie indziej. Spróbowaliśmy kilkanaście etykiet z czego
najbardziej przypadły mi do podniebienia wina z Dąbrówki. O winnicach i winach
napiszę wkrótce w osobnym poście.
Winnica Dąbrówka
To jedna z najbardziej malowniczo położonych winnic w tej
okolicy. Dojazd krętą wąską drogą nie należy do najłatwiejszych. Widok w dół na
winnicę, a w oddali na Dunajec i przy dobrej pogodzie na Tatry, rekompensuje
ten trud. Idąc między rzędami winorośli lub drogą biegnącą obok należy uważać
pod nogi, bo spadek jest spory. Na dole znajdują się dwa stawy – jeden z
czerwonymi karasiami drugi z innymi rybami. Co ciekawe właściciel – pan Robert Beściak
– początkowo kupił tą ziemię, aby mieć miejsce na łowienie ryb. Los jednak
pchnął całą rodzinę do zasadzenia winorośli i produkcji wina. O winnicy i jej
winach napiszę w osobnym poście. Będzie też przepis do jednego z win.
Winnica Janowice i
Festiwal Vitis Music Sfera
Po wizycie w Dabrówce pojechaliśmy na ostatni przystanek
tego dnia do Winnicy Janowice na
koncert jazzowy Szymon Nidzworski Project w ramach Festiwalu Vitis Music Sfera
- jedynego w Polsce festiwalu, który odbywa się na szczycie winnicy. Ideą
przedsięwzięcia jest prezentowanie i łączenie różnych gatunków muzyki - od
klasycznej poprzez jazzową do rozrywkowej.
Szymon Nidzworski
Project to autorski projekt saksofonisty i kompozytora Szymona
Nidzworskiego. To co tworzy Szymon można nazwać akustyczną muzyką ambient,
przywołującą czas i przestrzeń, zaaranżowaną na wyjątkowy, jedenastoosobowy
skład instrumentalny, gdzie oprócz saksofonu, wchodzą między innymi suka
biłgorajska, tuba, akordeon, trąbka, kontrabas czy perkusja.
Zanim rozbrzmiały dźwięki instrumentów mieliśmy okazję
poznać właścicielkę winnicy Karolinę Chlipałę-Dobosz, na co dzień skrzypaczkę,
związaną obecnie z Orkiestrą Sinfonia Varsovia. Więcej o Pani Karolinie
znajdziecie tutaj.
Spróbowaliśmy kilka etykiet tutejszych win z czego najbardziej zapadło mi w
pamięci ich Pinot Noir. Przed koncertem mięliśmy też szansę poznać i
porozmawiać z Magdą i Pawłem Tokarczykami z Gorczańskiej Organizacji Turystycznej,
na zaproszenie których odbyła się cała wyprawa. To z ich inicjatywy promowany
jest Małopolski Szlak Winny.
Co ciekawe na wzgórzu z widokiem na winnicę i przełom
Dunajca stoi mały domek, który można sobie wynająć i spędzić noc. W cenie
wynajmu wliczona jest butelka miejscowego wina. To świetny pomysł na spędzenie
we dwoje romantycznego weekendu. Szczegóły
znajdziecie u nich na stronie. O winnicy i winach napiszę w kolejnym
poście.
Powrót do schroniska
Wieczór zakończyliśmy kolacją grillową przy świecach w
Schronisku Dobrych Myśli. To był czas dzielenia winnych łupów i podsumowań
naszych wrażeń. Zmęczeni szybko poszliśmy spać. Za dużo wina i świeżego powietrza.
Podziękowania
Wyjazd szlakiem małopolskich winnic był możliwy dzięki Gorczańskiej Organizacji Turystycznej
oraz lokalnych winiarzy oraz restauratorów wymienionych powyżej. To był
pierwszy (i mam nadzieję, że nie ostatni) zorganizowany wyjazd dla blogerów
kulinarno-winiarskich. Szczególne podziękowania należą się też Szymonowi
Gatlikowi z Kraków Food
& Travel, który zaplanował całą wyprawę i był naszym przewodnikiem po
regionie. Chciałabym też podziękować Maćkowi Nowickiemu z Winicjatywy, dzięki
któremu poleceniu znalazłam się w tym zacnym gronie.